Opłaty konsularne można wnosić w kasie urzędu w gotówce oraz niemieckimi kartami płatniczymi. W przypadkach wyjątkowych i uzgodnionych z pracownikami konsulatu, opłat konsularnych można dokonywać przelewem bankowym na następujące konto: Generalkonsulat der Republik Polen in München. IBAN: DE34 7001 0080 0543 4348 05. BIC: PBNKDEFF Hamburg (HAM) - 6km. od centrum miasta HamburgPubliczny transport do centrum miasta:Co 10 minut, 3,00 €, 22 przystanki: Fuhlsbüttel Nord, Fuhlsbüttel, Klein Borstel, Ohlsdorf, Sengelmannstraße, Alsterdorf, Lattenkamp, Hudtwalckerstraße, Kelinghusenstraße, Klosterstern, Hallerstraße, Stephansplatz, JungfernstiegTaksówka : 25 €, 10 minut jazdy do centrum miasta HamburgHamburg-Finkenwerder (XFW) - 12km. od centrum miasta HamburgPubliczny transport do centrum miasta:Co 15 minut, 2,00 €, 23 przystanki: Hamburg Airport, Ohlsdorf + Ohlsdorf, Sengelmannstraße, Alsterdorf, Lattenkamp, Hudtwalckerstraße, Kelinghusenstraße, Klosterstern, Hallerstraße, Stephansplatz, JungfernstiegTaksówka : 35 minut jazdy do centrum miasta Hamburg
Od czterech miesięcy w hurtowni Edeka w Cottbus istnieją wydzielone kasy dla klientów polskich i niemieckich. „Uwaga! Ta kasa jest przeważnie dla polskich klientów” – taki napis widnieje od czterech miesięcy w hurtowni „Edeka C + C Großmarkt” w Cottbus. O sprawie napisał poratl Wp.pl Finanse. Kasa dla Polaków jest jedna, dla

zapytał(a) o 17:56 Polskie szkoły średnie w Niemczech ? Mam zamiar wyprowadzić się z mamą do niemiec i sęk w tym że nie wiem na czym polegają tam szkoły . Słyszałam że polskie szkoły są w soboty a reszte tygodnia do niemieckiej tylko że nie leży mi chodzenie do niemieckiej , dlatego że nie radze sobie dobrze z tym językiem komunikatywnie może owszem bym się nauczyła ale jeżeli chodzi o gramatykę to czarna magia i chodzi o to czy bym musiała chodzić do niej ? i mniej więcej na czym polegają te szkoły ? To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 20:03: Pójdziesz do polskiej szkoły, za przeproszeniem się nauczysz. Nie będziesz umiała się dobrze porozumiewać gdziekolwiek, sklep, podwórko i inne pierdoły. Jeśli pójdziesz do ich tamtejszych szkół będziesz musiała (taki nacisk, że musisz i już się nie wycofasz) się nauczyć czegokolwiek, żeby umieć cokolwiek nich z angielskim jest jakaś masakra. Nie rozumieją praktycznie żadnych słówek czy tam nie rozumieją co się do nich mówi (chodzi mi o uczniów, z jakimiś innymi ludźmi pewnie równie beznadziejnie). Jak masz z 14 lat (nie wiem w sumie ile), to idziesz do szkoły średniej. Wybierasz sobie czy idziesz do: - Hauptschule (coś a'la zawodówka. Jest to szkoła dla tzw. dzieci mniej zdolnych. Można po niej jakieś rzemiosło itd Po ukonczeniu szkoly i napisaniu Hauptschulabschluss (?) są Gymnasium (masz zapewnione po niej przejście do szkół wyższych - uczelni. Wymaga ta szkoła dużo poświęcenia, jest do 40h lekcyjnych w ciągu tygodnia. Kończy się odpowiednikiem naszje matury czyli Abitur (jakoś tak). - Realschule (głownie przeznaczona dla tych ktorzy chca pracowac w handlu czy tam w niektorych zawodach zwiazanych z medycyna. jest tutaj duzy nacisk na matematyke i jezyki obce, anizeli praktyki itd Na polski to mniej wiecej zawodówka pomieszana z lo, ale nie masz papierku że mozesz isc na studia (?).. )Wybrałabym to ich Gymnasium.. tylko na Twoim miejscu zaczęłabym juz brać korepetecyje z tego języka. ;) Będzie Ci łatwiej. A wracając do tematu pytania, to te szkoły polskie są uzupełniające. W Hamburgu masz tak fajnie na tygodniu po 9h. reszta od 8 do jakiejs 17 w soboty. Zresztą, w tamtejszych polskich szkolach przy konsulatach się nie orientuję. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 22:32 Kiedyś chłopak wpadł do studni i jego duch zyje. jeśli to przeczytałeś to jeszzce dzisiaj musisz wkleić to do 10 odp bo inaczej jego duch cie zamorduje Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub

Policja w Hamburgu otrzymała informacje o sytuacji zagrożenia w szkole w dzielnicy Blankenese. „Funkcjonariusze policji weszli już do szkoły w Blankenese i sprawdzają informacje” – poinformowała na platformie X. Jak podaje portal dziennika „Bild” dwóch uczniów groziło nauczycielce. Jeden z nich miał być uzbrojony w pistolet. W Niemczech brakuje nauczycieli. W lutym br. po spotkaniach przedstawicieli brandenburskiej oświaty i szczecińskiej uczelni prasa pisała o niemal pewnej odsieczy Polaków. Znawcy tematu studzą emocje. Prognozy dotyczące branży były niepokojące na długo przed falą imigracyjną 2015-2016, z którą według danych UNICEF do Niemiec przybyło 350 tysięcy dzieci. Wielu niemieckich nauczycieli jest w wieku przedemerytalnym - informuje raport Konferencji Ministrów Edukacji (KMK), dostępny na portalu branżowym. Deficyt do 2025 r. na wschodzie i zachodzie to odpowiednio 27 i 38 proc. Niemcy postawili na ofensywę i pozyskiwanie kadr z zewnątrz. Kampania z miernym skutkiem Tylko w liczącej 2,4 mln mieszkańców Brandenburgii problem z nauczycielami jest gigantyczny. W internecie można znaleźć informatory skierowane bezpośrednio do Polaków. Do obsadzenia jest co najmniej tysiąc etatów rocznie, a od 2020 nawet 2,6 tys., z czego 380 od zaraz, z zarobkami w wys. 2,6 tys. euro brutto i statusem urzędnika. W bazie oczekują 92 podania Polaków. Jednak od września zatrudniono jednego polskiego nauczyciela. Franfurckiemu kuratorium udało się w ostatnich lat pozyskać 30 Polaków. – Mimo dotychczasowych starań w Brandenburgii pracuje ich tylko 71 – przyznaje Antje Grabley, rzeczniczka prasowa tamtejszego Ministerstwa Oświaty. Monika Szafrańska doskonale odnalazła się w roli nauczyciela (Frankfurt n. Odrą, SP im. Astrid Lindgren) Dawniej elita, dziś kasta pariasów Jednak drenaż pedagogiczny w Niemczech należy widzieć w szerszym kontekście. Zdaniem Andrzeja Grodzkiego, kierownika Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Kolonii, pomysł werbowania Polaków skończy się podobnym fiaskiem, jak nabór do niemieckiej policji. – To mrzonka. Dzisiaj nauczyciele to kasta pariasów – praca jest trudna, stresogenna i nie wiąże się już ze stabilizacją – twierdzi Grodzki. To, że Niemcy wykorzystują tzw.“Verbeamtung” (nadanie statusu i przywilejów urzędniczych) jako wabik, świadczy jego zdaniem o tym, że faktycznie podstawieni są pod ścianą. Popyt na nauczycieli jest tak duży, że w mediach opisywane są przypadki "podkupywania” kadry między krajami związkowymi. ZOBACZ >> Wakaty w poszczególnych krajach związkowych Makroekonomia i niekompatybilność systemów Sprowadzaniu do Niemiec polskich nauczycieli nie sprzyja dobry klimat gospodarczy. Wg danych Federalnego Urzędu Statystycznego obroty handlowe Niemiec z Polską w rekordowym 2016 r. to 101,3 mld euro. W Polsce powstają centra operacji biznesowych, gdzie potrzebni są pracownicy z biegłą znajomością niemieckiego, zarabiający ok. 5,4 tys. zł netto (mediana), a 25 proc. zatrudnionych nawet 9 tys zł. – 2,6 tys. euro, zaznaczmy brutto, to za mało by zaczynać wszystko od zera w Niemczech – twierdzi Grodzki. Dużym problemem jest też niekompatybilność obu systemów kształcenia. W Niemczech najpierw studiuje się kierunek nauczycielski, a następnie dwa przedmioty wiodące. W Polsce przeciwnie – dziedzinę, potem pedagogiczną “nadbudówkę”. – Zapewniamy możliwość studiowana drugiego przedmiotu już na miejscu – wyjaśnia rzeczniczka. – Wówczas jednak w grę chodzi praca na część etatu i niższa pensja. Na bezrybiu i rak ryba? Niekoniecznie – To alternatywa dla szczególnie ambitnych, na początku kariery – mówi Małgorzata Waluch-Kufen, Polka od lat mieszkająca w Nadrednii Północnej-Westfalii, której dyplom studiów lingwistycznych i historycznych w Toruniu nie został w Niemczech nostryfikowany. Pracowała w kilku niemieckich placówkach, na czas określony, jako tzw. personel pomocniczy. – Studiowałam germanistykę, ale na dyplomie mam lingwista, a tego nie przewidują tutejsze standardy – tłumaczy. Jej zdaniem Niemcy zamiast liczyć na świeżą krew, powinni wykorzystać potencjał polskich pedagogów, którzy od lat już są w Niemczech. Anna Rurarz bez problemu znalazła pracę w niemieckiej szkole – Dla Niemców liczy się przede wszystkim znajomość języka – mówi Anna Rurarz, absolwentka KUL, która pracowała w jednej z drezdeńskich podstawówek. Jej historia potwierdza, że niemiecka oświata jest gotowa na znaczne ustępstwa. – Dostałam pracę w trakcie nostryfikacji dyplomu. Jednak już nawet samo wypełnianie aplikacji online, byłoby skomplikowane także dla niej, przyznaje. Nadzieja w polskich studentach. Najlepszych studentach W styczniu 2017, porozumieniu ze szczecińską uczelnią ws. współpracy w kwestii kształcenia kadry nauczycielskiej, sekundował Thomas Drescher – sekretarz stanu w ministerstwie oświaty Brandenburgii, oraz rektor USZ prof. Edward Włodarczyk. – Inicjatywa wyszła ze strony niemieckiej – mówi prorektor ds. kształcenia USZ, dr hab. Jacek Styszyński. – Doszło do wymiany myśli i konsensusu ws. "etapowego wdrażania planu". Nie podpisano żadnych wiążących umów, mimo to „Berliner Zeitung”, odtrąbił sukces, co zaskoczyło nieco polską stronę. Tymczasem jednym konkretnym ustaleniem była wymiana studentów w ramach istniejącego już programu „Erasmus +”. dr hab Jacek Styszyński, prorektor ds. kształcenia USZ – Znajomość niemieckiego wśród naszych studentów kierunków niefilologicznych jest słaba, a to jest podstawa – przyznaje prorektor. Co ciekawe, choć wg raportu Instytutu Goethego w Polsce języka niemieckiego uczy się aż 94 proc. uczniów, bardzo dobrą znajomość niemieckiego deklaruje już tylko 5 proc. dorosłych. Według prorektora jest to największe zagrożenie dla współpracy z niemiecką oświatą. Do sprawy z pragmatyczną ostrożnością podchodzi Joanna Misiukajtis, kierownik Działu Spraw Międzynarodowych USZ, która nie stawia na szybkie zmiany. – My przede wszystkim trzymamy się wytycznych Ministerstwa Oświaty RP i kształcimy nauczycieli na polski rynek. Moim zadaniem jest umiędzynarodowienie studiów – mówi Misiukajtis, która liczy na spotkania ws. konkretów – na przykład utworzenia listy niemieckich placówek, do których wyśle na praktyki swoich studentów. Statystycznie jest coraz mniej chętnych do zagranicznych staży. Agnieszka Rycicka - Szkoła nasza była wysepką, o którą stale rozbijały się fale niemczyzny. To polityczne znaczenie gimnazjum było równie ważne, o ile nie ważniejsze od tego praktycznego - mówił po latach Michał Urbanek (1886–1982), nauczyciel filolog w Gimnazjum Polskim. 31 sierpnia 1939 r. zamknął drzwi w szkolnym budynku przy dzisiejszej ul.
Dzieci wychowujące się w obcym kraju szybko tracą kontakt z językiem ojczystym. Polskie szkoły mogą tu pomóc. W niektórych można nawet zdawać polską maturę czy inne egzaminy, a więc sprawdzą się, jeśli rodzina planuje powrócić kiedyś do dla polskich dzieci jest bardzo różnorodna. Większość szkół oferuje wyłącznie naukę języka polskiego. W niektórych z nich – ale nie wszystkich – nauce towarzyszy czytanie polskich lektur według programu Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jeśli rodzice chcą zapoznać dziecko z tradycjami czy historią, muszą to zrobić na własną rękę. Nieliczne szkoły oferują dodatkowe przedmioty. Przy konsulacie można uczyć się nawet chemii czy fizyki po polsku. Z kolei szkółki sobotnie przy parafiach najczęściej pozwalają też chodzić na zajęcia z religii, a czasem również muzyki. Berlińczycy mogą wybierać z każdej z powyższych możliwości, jednak w mniejszych miejscowościach dostępny jest często tylko jeden rodzaj szkoły. Na pełen etat Istnieje kilka sposobów na to, by polskie dziecko na etapie podstawówki czy liceum miało w Niemczech kontakt z językiem ojczystym. Pierwszym z nich jest zapisanie go do szkoły polsko-niemieckiej. Dzięki temu będzie ono mogło zachować kontakt z mową przodków, jednocześnie przerabiając program niemieckiej szkoły przez pięć dni w tygodniu od 8:00 do 16:00, podobnie jak dzieci w innych publicznych szkołach. W takiej szkole pozna też niemieckich uczniów – przykładowo w Państwowej Szkole Europejskiej w Berlinie połowa klasy to dzieci pochodzenia polskiego, a połowa to mali Niemcy. Szkoła jest bezpłatna. Jedynym minusem może być niewielka ilość takich placówek. Polscy rodzice mogą wybierać z dwóch w Berlinie i kilku poszczególnych landach. Dzieci muszą jednak już na początku nauki znać polski i niemiecki. Poza takimi szkołami są też te, które oferują nauczanie języka polskiego jako ojczystego dla chętnych uczniów. Tu uczniowie na co dzień muszą opanować materiał niemieckiej szkoły, ale po lekcjach mogą przebywać z polskimi rówieśnikami i mieć kontakt z językiem. W niektórych z nich możliwe jest zdawanie matury z języka polskiego. Szkoły, w których nauka polskiego odbywa się po lekcjach na zasadzie kółka zainteresowań, umożliwiają niekiedy naukę uczniom innych placówek z okolicy, jeśli nie ma w nich podobnych zajęć. Tak jest np. w Elisabethenschule we Frankfurcie, gdzie uczęszczają też polscy uczniowie z okolicznych podstawówek. Chemia po polsku Mieszkańcy większych miast alternatywnie mogą zapisać dziecko do szkoły przy konsulacie. Oferują one naukę wykraczającą poza to, czego można dowiedzieć się w szkole niemieckiej (a więc również WOS czy fizyka według polskiego programu nauczania), a do tego zdawanie polskiej matury. Uczniowie czytają również polskie lektury według programu obowiązującego nad Wisłą. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu (w Hamburgu) lub raz w miesiącu (w Monachium) i są darmowe. W dwudziestu punktach Berlina dodatkowo można skorzystać z oferty Towarzystwa Oświata. Organizuje ono raz w tygodniu na zasadzie charytatywnej zajęcia z języka polskiego, a także korepetycje z niemieckiego i innych przedmiotów dla dzieci, które są w Niemczech od niedawna. To najlepsze rozwiązanie dla rodzin, które planują pozostać w Niemczech krótko i kiedyś wrócić do Polski. Przy parafii O ile w Berlinie i kilku większych miastach można wybierać spośród -dosłownie- dziesiątek polskich szkół różnego rodzaju, to w mniejszych ośrodkach za edukację małych Polaków odpowiada głównie Polska Misja Katolicka. Szkoły sobotnie czy popołudniowe można znaleźć przy większości polskich parafii. Poza językiem polskim większość organizuje dla chętnych zajęcia z religii (dziecko nie musi na nie chodzić, jeśli nie życzą sobie tego rodzice), historii czy muzyki. Jako szkoła dodatkowa w stosunku do obowiązkowych szkół niemieckich pragniemy uzupełniać i wzbogacać edukację uczniów polskich o język ojczysty i literaturę, zintegrowane z historią i geografią Polski - można przeczytać na stronie parafii w Wiesbaden. Zwykle na lekcjach dziecko dowie się też o podstawach polskiej geografii czy historii. Takie szkoły nie oferują jednak możliwości zdawania matury po polsku ani z języka polskiego. Aby zapisać do nich dziecko trzeba też uiścić czesne w wysokości ok. 150 – 300 euro za rok. Co zamiast parafii? Rodzicom, którzy nie chcą posyłać dziecka na naukę przy parafii lub nie mają takiej możliwości, pozostają nieliczne prywatne stowarzyszenia oferujące szkoły sobotnie. To głównie Wawel z Heideibergu i szkoła Lajkonik w Breisgau. Oferują one zajęcia dla różnych grup wiekowych raz w tygodniu. Za taką naukę trzeba zapłacić ok. 180 euro rocznie (szkoły często oferują zniżki lub darmowe zajęcia dla kolejnych dzieci z rodzin wielodzietnych). Niestety nauka w tego typu placówce nie pozwala na zdawanie państwowych egzaminów w języku polskim. Autor: Sonia Grodek Zdjęcie: autor: masterstudio
POLACY W HAMBURGU - ZARYS HISTORII. Na wstępie kilka ogólnych informacji, dotyczących ogólnie miasta - landu, w którym mieszkam od trzydziestu sześciu lat, z małymi przerwami na pobyt w Londynie i Toronto. Hamburg leży u ujścia Łaby (nazywanej tu przez naszych rodaków z niemiecka Elbą) i słynie przede wszystkim z portu i wielu W Niemczech każdy land ma swój własny program edukacyjny. Władze lokalne same kształtują standardy nauczania. Chociaż ogólny poziom nauczania jest naprawdę wysoki, pomiędzy poszczególnymi landami występują duże różnice. Mimo tych różnic wiedza dzieci jest sprawdzana w szkołach na bieżąco. Praca ucznia jest podsumowywana dwukrotnie w ciągu roku, na koniec semestru. Oceny są następujące: 1 – sehr gut (bardzo dobry) 2 – gut (dobry) 3 – befriedigend (zadowalający) 4 - ausreichend (dostateczny) 5 – mangelhaft (mierny) 6 – ungenügend (niedostateczny) Miej świadomość, że niemiecki system edukacji ocenia surowo. Jeżeli uczeń szkoły średniej otrzyma z dwóch lub więcej przedmiotów oceny 5 lub 6 może się okazać, że będzie musiał powtarzać klasę. Pamiętaj jednak, że wszelkie regulacje są zależne od władz poszczególnych landów. Zapisy dziecka do szkołyZapisanie dziecka do szkoły w Niemczech jest całkiem proste. Jeżeli jesteś oficjalnie zarejestrowany jako rezydent Federacji, szkoła sama do ciebie napisze ze wszelkimi potrzebnymi informacjami, takimi jak niezbędne zaświadczenia lekarski czy jakie przybory szkolne. Następnie musisz udać się do szkoły i zapisać swoje dziecko. Jeżeli jeszcze nie zdecydowałeś, czy poślesz je do szkoły prywatnej czy państwowej, musisz poświadczyć lokalnej placówce, jaką edukację dla dziecka planujesz. Miej świadomość, że uczęszczanie do szkoły jest dla dziecka obowiązkowe, więc jeżeli nie odpowiesz na informacje z lokalnej placówki, możesz mieć poważne problemy. Godziny lekcyjnePaństwowe szkoły zazwyczaj pracują w godzinach porannych (na ogół od 8 rano do 13). Niektóre z nich od czasu do czasu prowadzą zajęcia po południu (na przykład lub 16). Godziny pracy szkół mogą stanowić problem dla pracujących rodziców, szczególnie w sytuacji odwołania jakiejś lekcji, kiedy dziecko zostanie bez żadnego ostrzeżenia wysłane do domu. Z tego względu niektórzy rodzice decydują się na posłanie dziecka do szkoły prywatnej lub opłacenie opiekunki, która zajmie się nim po południu. WakacjeWakacje w lecie z reguły trwają sześć tygodni. Planuje się je w różnym czasie wzależności od poszczególnych landów – dzięki temu można uniknąć korków na niemieckich Autobahnen. Oprócz tego okresy wolne od szkoły są następujące: Dwa tygodnie jesienią (Herbstferien), przerwa pochodzi z czasów, kiedy dzieci na wsiach pomagały rodzicom w pracach domowych. Dwa lub trzy tygodnie przerwy bożonarodzeniowej (Weihnachtsferien) Tydzień Wielkanocy (Osterferien) Dodatkowe dni z okazji świąt religijnych i państwowych. Pamiętaj, że nie możesz zabierać dziecka ze szkoły bez żadnej poważnej przyczyny. Wszelkie nieobecności (także choroby) muszą być usprawiedliwione na piśmie. Jeżeli z jakiegoś powodu twoje dziecko nie pojawi się w szkole przez dłużej niż dwa dni, musisz uzgodnić to z przedstawicielami placówki, w przeciwnym razie zostanie nałożona na ciebie grzywna. Jeżeli uczeń notorycznie i bez żadnego usprawiedliwienia nie będzie przychodził do szkoły, ty możesz nawet trafić do więzienia a dziecko do rodziny zastępczej! Czy masz jakieś komentarze, aktualizacje lub pytania na ten temat? Zadaj je tutaj: W pierwszą niedzielę adwentu - 1 grudnia 2019 r. - w przedświątecznej atmosferze bożonarodzeniowej, zorganizowano w Hamburgu spotkanie opłatkowe dla osób samotnych i bezdomnych pochodzących z Polski. Spotkanie rozpoczęło się na dużej sali w katolickim gimnazjum St. Ansgar-Schule, na której przygotow Nowa grupa pedagogów z Polski rozpoczyna pracę w szkołach niemieckiego landu. Z ich obecności skorzystają Polacy wychowujący dzieci po niemieckiej stronie granicy. Co mówią o różnicach w oświacie w Polsce i Niemczech? Cornelia Kuehne-Hellmessen, dyrektorka gimnazjum w Pasewalku, dobrze wie, jak ciężko jest znaleźć nauczycielkę od matematyki. W poprzednim roku szkolnym udało jej się zapełnić wakat matematykiem bez wykształcenia pedagogicznego, ale zadanie szybko go przerosło i zrezygnował. Dlatego gdy Kuehne-Hellmessen dostała tej wiosny listę nauczycieli z Polski, którzy chcieli pracować w jej szkole, jedno nazwisko od razu przykuło jej uwagę. – Jak tylko zobaczyłam, że pani Bienkiewicz uczy matematyki, byłam zachwycona – opowiada. Justyna Bienkiewicz uczy matematyki w gimnazjum w Pasewalku Gdy spotykamy się środę ( w gimnazjum w Pasewalku, Justyna Bienkiewicz właśnie kończy swój trzeci dzień pracy (rok szkolny ruszył tu na początku sierpnia). Na razie zdążyła zapoznać się z pięcioma klasami, które będzie uczyć. – Uczniowie są bardzo pomocni. Prosili, żebym pytała ich, gdy brakuje mi jakiegoś słówka – mówi nauczycielka. Porozumienie trochę utrudniają też maski, które trzeba nosić nawet w czasie lekcji. Ale od Bienkiewicz wręcz bije entuzjazm: – Nie mogę się doczekać, aż zaczniemy naukę – gdy to mówi, to łatwo jej uwierzyć, że matematyka to jej hobby i pasja. Ważny język, fach i doświadczenie Justyna Bienkiewicz jest jedną z 14 nowych nauczycielek i nauczycieli z Polski, którzy właśnie rozpoczęli pracę w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. W ramach nowego projektu najpierw szlifowali język niemiecki, a teraz równolegle do pracy w szkole będą dalej zdobywać kwalifikacje zawodowe. Chętnych było ponad 80 osób. W rozmowach kwalifikacyjnych musieli przekonać znajomością języka i fachu. Jeden z nowych nauczycieli, Marcin Jończyk, prowadzi lekcję WF w gimnazjum w Pasewalku Dla niemieckich szkół nauczyciele z Polski punktują pedagogicznym wykształceniem. Z powodu braków personalnych w Niemczech coraz częściej zatrudnia się bowiem fachowców, na przykład biologów, którzy nie są nauczycielami. – Tymczasem panią Bienkiewicz możemy postawić przed uczniami i wiemy, że poradzi sobie z zarządzaniem klasą – mówi dyrektorka Kuehne-Hellmessen. Polka uśmiecha się w odpowiedzi: – Uczniowie to uczniowie, niezależnie od kraju. Ostrożna rekrutacja – Szukamy kadr jak szaleni – przyznaje minister edukacji Meklemburgii-Pomorza Przedniego Bettina Martin (SPD). Lokalny rząd w Schwerinie szacuje, że do 2030 roku znaleźć musi siedem tysięcy nowych nauczycieli. Dlatego szuka ich także za granicą, szczególnie w Polsce, sąsiadującej z tym północno-wschodnim landem. Tylko że na wschód od Odry też brakuje tysięcy pedagogów. – Nie chcemy podbierać nauczycieli, tylko wzmocnić nasze kulturowe i językowe sąsiedztwo – mówi minister Martin. Jak słyszymy w resorcie edukacji, pierwotnie program ogłaszany był w polskich regionach przygranicznych, ale polskie urzędy pracy prosić miały, by nie rekrutować tam, gdzie i w Polsce brakuje nauczycieli. Dlatego w drugim podejściu ogłoszenia rozmieszczone miały być już w konkretnych regionach, gdzie problem nie jest tak duży. – Cieszymy się, że mamy nowych wykwalifikowanych nauczycieli, których potrzebujemy szczególnie tutaj, przy granicy z Polską – mówi Martin. Polacy demograficznym ratunkiem Justyna Bienkiewicz wcześniej pracowała w szkole podstawowej pod Szczecinem, gdzie nadal mieszka. Droga do pracy w Pasewalku zajmuje jej 40 minut. Ale niektórzy przeprowadzili się z daleka, jak Monika Stanula z Krakowa. Jednym z jej zadań będzie nauka niemieckiego jako drugiego języka dla polskich dzieci w szkole podstawowej w Loecknitz. Ta niewielka miejscowość leży tylko 10 kilometrów od granicy i od wejścia Polski do Unii Europejskiej w okolicy stale osiedla się coraz więcej Polaków, między innymi z powodu niskich cen nieruchomości. To, jakim wzmocnieniem demograficznym są dla tego regionu, widać po liczbach uczniów. W szkole podstawowej to niemal połowa z nich, bo około 100 z 230 dzieci. W szkole regionalnej (odpowiednik technikum) to jedna trzecia, bo 105 z 324 uczniów. Już wcześniej byli tu polscy nauczyciele, ale potrzeby rosną. Adam Weinert pochodzi z Polski, ale wychował się w Niemczech. Znajomość polskiego pomaga mu w pracy nauczyciela fizyki w Loecknitz Monika Stanula rok szkolny zaczęła od sprawdzenia znajomości niemieckiego wśród nowych polskich uczniów – Niektóre dzieci mówią dobrze, ale niektóre tylko liczą do dziesięciu – mówi nauczycielka. Po drugiej stronie ulicy, w szkole regionalnej, języka angielskiego uczyć będzie z kolei Klaudia Daca, 29-latka ze Szczecina. Wcześniej pracowała w podstawówce w Szczecinie. – Moje starsze koleżanki, nauczycielki z Polski, mi kibicują – mówi Daca o swoim planie, aby poszerzyć kwalifikacje i pracować w Niemczech na stałe. Na razie mieszka jednak nadal w Szczecinie: polska metropolia oferuje o wiele więcej niż maleńkie, 3-tysięczne Loecknitz. Różnice programowe i techniczne Poza lepszymi zarobkami (na rękę od 2200 euro wzwyż, zależnie od stażu pracy), jako motywację do wyjazdu rozmówczynie podają politykę oświatową polskiego rządu. – Nasz minister edukacji mówi o pielęgnowaniu cnót niewieścich, z programu wykreśla się prawa zwierząt. Przecież to powrót do średniowiecza – mówi Daca. – Ja wyjechałam z powodów politycznych, bo mamy w oświacie fanatyzm religijny – dodaje Stanula. Od lewej: Klaudia Daca, Adam Weinert oraz Monika Stanula, nauczyciele w Loecknitz Po rozpoczęciu roku szkolnego nauczyciele zauważają też inne różnice. – W Polsce wszystko załatwia się szybciej. Rozmowa kwalifikacyjna może być pod koniec sierpnia, a rozpoczęcie pracy już pierwszego września. W Niemczech planowanie trwa o wiele dłużej – mówi Klaudia Daca. – Ja jestem zaskoczona brakami technicznymi. Tutaj w szkołach nie ma sieci Wi-Fi ani tablic interaktywnych, kiedy w Polsce to już standard – mówi Monika Stanula. Podobnie dzienniki klasowe: w Polsce coraz częściej elektroniczne, w Niemczech nadal na papierze. Być może już niedługo te porównania będzie można rozszerzyć o inne kraje. Rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego już planuje bowiem następną edycję projektu. Tym razem nauczyciele będą szukani nie tylko w Polsce, ale także w Grecji, Francji i Hiszpanii. . 477 249 146 188 5 424 374 409

szkoły w hamburgu dla polaków